Częstym błędem początkujących firm są starania o dopracowanie produktu lub usługi już na pierwszym etapie. Zespoły poświęcają niekiedy znaczne zasoby finansowe, sporo energii i czasu po to, żeby stworzyć i wypuścić na rynek produkt idealny, który finalnie może nawet nie zostać zauważony albo okazać się nieatrakcyjny dla potencjalnych klientów.
W odpowiedzi na ten problem powstała idea MVP, czyli Minimal Value Proposition. Mówiąc w uproszczeniu, jest to minimalnie satysfakcjonujący produkt, czyli minimalna wartość, którą musimy wytworzyć, żeby móc pokazać produkt lub usługę na rynku. Projektowany produkt powinien być jak najprostszy, z jak najmniejszą liczbą funkcjonalności. Tworzy się go po to, żeby przetestować zapotrzebowanie rynku.
Nie chodzi o to, by nasz produkt był mało wartościowy czy wręcz toporny w swej ograniczonej funkcjonalności. Rynek nie zainteresuje się przecież byle czym. Często jednak nie musimy nawet dosłownie zrobić jakiegoś produktu. Możemy opowiedzieć naszym potencjalnym klientom o tym, co chcemy zrobić. Tworzymy w ten sposób jedynie obraz produktu czy usługi, badamy zainteresowanie, a dopiero na następnym etapie planujemy, jak ten produkt czy usługę dostarczyć.
Możemy w ten sposób tworzyć projekty, które zaistnieją wyłącznie dzięki świetnemu opisowi i wizji. Najpierw planujemy, jak dojść do ostatecznego efektu, ale jeszcze zanim tam dojdziemy, możemy zakomunikować wypuszczenie produktu na rynek. W tym czasie badamy i szukamy osób, którym spodoba się to, co robimy, które będą chciały nas wesprzeć. Możemy przeprowadzić kampanię crowdfundingową i dopiero z zebranych w ten sposób pieniędzy sfinansować prototyp. Reasumując: nie musimy dokonać wszystkiego, czerpiąc wyłącznie z własnych zasobów. Możemy posiłkować się tym, co dostaniemy od rynku w zamian za to, co opowiemy.
Aby zaprojektować MVP należy wyjść z poziomu problemu – zastanowić się, jaki klienci mają problem do rozwiązania. Jeśli uznamy, że potrafimy naszym produktem ten problem rozwiązać, to jest to sygnał do działania, ale i wymóg konieczny do rozpoczęcia pracy nad produktem. Po rozpoznaniu problemu wymyślamy (jeszcze nie tworzymy!) rozwiązanie i przystępujemy do testów rynkowych.
Produkt musi być również atrakcyjny i zauważalny. Warto więc postawić na dobry design, ale i na wyróżniającą się kampanię marketingową. Taniej od produkcji ostatecznego produktu jest zrobić grafiki pokazujące produkt jeszcze nieistniejący. W tym czasie, zanim poświęcimy na prawdę dużo pieniędzy i czasu, możemy badać reakcję np. wśród potencjalnie zainteresowanych społeczności na Facebooku, a nawet wśród znajomych. Tworząc ostateczny produkt, będziemy mogli wziąć pod uwagę zebrane opinie i uwagi.
Sukces bądź porażkę naszego produktu czy usługi możemy zmierzyć z kilku perspektyw. Warto wziąć pod uwagę miernik finansowy (czy zwróciły nam się koszty produkcji) oraz miernik siły komunikacyjnej. Jeśli wypuszczając produkt, stworzyliśmy społeczność i udało nam się np. stworzyć listę mailingową, to możemy zapytać pierwszych klientów, co powinniśmy zmienić w wersji 2.0 produktu, ale i reklamować wśród nich następne wersje. W ten sposób mamy szansę zbudować bazę stałych klientów, którzy rzucą się na następną aktualizację jak na nowego iPhone’a.
MVP to jedna z praktyk szerszej metody Lean Startup, które skupia się głównie na użytkownikach i klientach. Celem metody jest zidentyfikowanie potrzeb odbiorców i stworzenie na ich podstawie odpowiednich rozwiązań bez ponoszenia wielkich kosztów.
Metoda Lean Startup opiera się na pętli – od pomysłu, poprzez stworzenie MVP, wypuszczenie go na rynek, sprawdzenie, czy dane rozwiązanie działa, a na końcu na pozyskaniu danych, z których wyciągane są wnioski. Jeśli nie udało się raz, to nie powinniśmy się poddawać, ale ponownie przejść przez cały proces udoskonalając pomysł i produkt, nawet kilka razy.
Inną „bezkosztową” metodą jest Startup Design Thinking. Przy jej zastosowaniu nie musimy posiadać nawet własnego pomysłu na biznes, ponieważ możemy go odkryć już w czasie stosowania metody. Składa się ona z 5 kroków, a pracę zaczyna się od fazy Empatii, czyli zrozumienia problemu, z jakim borykają się potencjalni klienci. Na tym etapie staramy się ich jak najlepiej poznać. Następnym krokiem jest zdefiniowanie problemu, którego rozwiązanie jest najbardziej istotne. Potem generujemy rozwiązanie, szukamy atrakcyjnej dla użytkownika propozycji wartości. Kolejnym etapem jest prototypowanie, kiedy to pomysły przeradzają się w rzeczywiste rozwiązania, aby w końcu je przetestować z odbiorcami. Jeśli pojawią się nowe wątpliwości to nie panikujemy, ale wracamy do poprzedniego kroku.
Zaletą tej metody jest fakt, że świetnie sprawdza się nie tylko wtedy, gdy chcemy zweryfikować nowe pomysły. Dzięki swojemu szerokiemu podejściu może być stosowane do już dojrzałych produktów i usług, co może pomóc w ich rozwijaniu. Dlatego też, czasem Startup Design Thinking jest stosowany przez duże firmy, które chcą w ten sposób przekształcić niektóre podzespoły w bardziej zwinne, podobne do zespołów w startupach. To iteracyjny proces, który teoretycznie nigdy się nie kończy, a którego celem jest tworzenie innowacyjnych rozwiązań.
Autorami fragmentów artykułu są Marcin Pawelec, Karolina Piotrowska i Aleksandra Proksa-Bielawa